piątek, 24 lipca 2015

38



Staliśmy pod domem babci i dopiero teraz uświadomiłam sobie jaka byłam głupia obiecując schronienie 9 zupełnie obcych mi ludzi… wilków. Tak naprawdę to w ogóle ich nie znam, a wpuszczam ich do mojego domu. Kompletnie zamarłam na myśl, że powinnam otworzyć im drzwi. Jessy delikatnie mnie szturchnęła, a ja jak automat przekręciłam kluczyk. Chciałam ich jeszcze chwile zatrzymać, ale wręcz wlali się do środka. Został tylko Crage i Meg. Niebieskowłosa stanęła koło mnie patrząc oczekująco.- czas ustalić jakieś zasady- zaczął Crage. Zaskoczył mnie swym trzeźwym umysłem.- Tak.- powiedziałam nie do końca świadoma.- czynsz.- znów mnie zaskoczył. Jakby rwał się do zapłaty.- my mamy z czego żyć . Choć nie wiele, powinno starczyć.  Zarabiam 500 tygodniówki.(reszta raczej nie pracuje) Za to wy na „kasiaste” nie wyglądacie.- lekko się uśmiechnął.- to prawda- odpowiedziałyśmy z Meg niemal równocześnie. obie równie speszone.-to ile za tydzień?- znów ten pogodny uśmiech, a wyglądał szorstko jak go poznałam.- Megie, ile?- szepnęłam do niej.-50 od łepka.- powiedziała równie cicho.- nie stać ich na to. mają 500 całości, a 450 by płacili nam. 300 za całość. Przeżyją za 200 funtów tygodniowo.-Meg pokiwała głowom – pasuje.- powiedział Crage i dopiero teraz zorientowałam się, że ma wilczy słuch. Weszliśmy do środka. Było już bardzo późno i miałam ochotę rzucić się na łóżko i nie wstawać, ale jest problem. Rzeczy mamy u Willa, a watahy zostawić nie mogę. A właśnie Jessy też nic mi nie pożyczy, bo wszystko trzymają w jakiejś „tajnej siedzibie”… czytaj starym bunkrze w lesie. 
 Znam doskonale ten bunkier i rozumiem czemu wataha szukała lokum. Koniec końców Meg zasnęła w swoich ciuchach, ale ja nie mogłam w moich spodenkach. Nie spałam tylko ja. Ludzie pokładli się na kanapie(Jessy i Frank), na dywanie(Aleck i ruda)i na podłodze (cała reszta). Nikt nie poszedł do sypialni, nawet Meg śpi na fotelu. Siedziałam na stołku barowym i patrzyłam na nich.- czemu nie śpisz- zapytał mnie czyjś głos. Brzmiał jakby był naraz rozbawiony i zły. W ciemności zobaczyłam ja świecom mu się oczy i rozpoznałam Chase’a. Westchnęłam ciężko- bo jest mi w tym nie wygodnie.- oparłam brodę na dłoni, a łokieć na stole. Chłopak przez chwilę się wiercił, a po sekundzie dostałam czymś w twarz. To coś nieziemsko pachniało jakimiś męskimi perfumami i było bardzo miłe w dotyku- dzięki- szepnęłam i nałożyłam to na siebie.  Szybko przeszłam do pokoju obok. Zapaliłam światło i zdjęłam spodenki. Zciągnęłam też stanik i szybko wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam tak szybko jak jeszcze nigdy.
Obudziłam się, a przestrzeń wokół mnie wypełniała ta słodka woń koszulki Chase’a. przekręciłam się na drugi bo i przeciągnęłam się. Uderzyłam o coś pięścią i nagle-Ała, cholera. Ledwie się budzę i już dostaję.
-AAAAAaaaaa!!!- wrzasnęłam na cały dom i szybko wstałam z łóżka.poprawiając włosy owinęłam się jego koszulą
 
- Chase? Co ty tu robisz?!
-jeszcze chwilę temu spałem!-powiedział jakby oburzony.- a ty co tu robisz?
- To moja sypialnia!
- No wiem, dlatego przyszedłem.- spojrzałam na niego wściekła- Pilnowałem swojej koszuli.- powiedział jakby to było oczywiste.
- wynocha!!!!- posłusznie wyszedł obrażony. Usiadła na łóżku i wzięłam telefon. Wybrałam numer Harrego i zadzwoniłam. Znowu poczta głosowa. Co się z nim dzieje??...

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 37



Przez pare godzin gadałyśmy z watahą. Dowiedziałam się wielu rzeczy i poznałam ich na tyle dobrze, że mogę wam ich wszystkich z grubsza opisać. Najdłużej gadałam z Jessy. To bardzo wesoła jeszcze bardziej gadatliwa blondynka o niebieskich włosach.

Aleck… Aleck to taki klon Jessicy blond włosy, niebieskie oczy i wieczny uśmiech. Gdy jest z siostrą milczy, ale jak ta odeszła na chwilkę to buzia mu się nie zamykał.

Ręki Aleck'a „pilnowała” jak oka w głowie drobna, ruda Christy. Trzymała się go kurczowo jakby był kołem ratunkowym i wlepiała swe chorobliwie zielonkawe oczy we mnie. Nieco mnie to krępowało.
 
Drake jest takim trochę chłopcem na posyłki. Jest chyba najszybszy z nich i z tego co mówią jest cholernie sprytny, ale zawsze wykorzystuje to dale dobra grupy. Nie umie kłamać i to kompletnie. Jest lekko ciapowaty. Stara się być odważnym, ale zdarza się (rzadko), że mu nie wychodzi. Jest zdolny do naprawdę heroicznych czynów. Niepozorny, co nie?

Frank jest jasnym blondynem i jest z Jessy. Robby mówił (cytuję): „wygląda na poważnego, ale wcale taki nie jest”- i machał zabawnie rękami w geście przeczenia.

Robby to jedyny czarnoskóry w ich watasze. Jest zabawny w inteligentny sposób i zawsze wie co powiedzieć… no chyba, że natknie się na Meg. Wtedy automatycznie się blokuje i przerywa zdanie w połowie słowa. Jessica szepnęła mi, że dzieje się tak gdy kogoś polubi, ale tak wiecie „lubi,lubi"

Katy ma czerne włosy i piwne oczy. Jest powarzna i bardzo ostrożna ona jako jedyna nas nie tuliła. Nawet Crage uścisnął mi dłoń, a ona nic. Patrzyła jakby nieco…zazdrośnie? Widać, że „lubi” swego alfę, ale najbardziej bawi mnie fakt iż on też ją „lubi”.
No właśnie…Crage… on jest niby poważny, ale nie do końca. Ma ciemne włosy i oczy na pozór szorstki, ale miły.
Natomiast Chase wydaje się być miły, a jest… okropny. Ilekroś przeszedł obok mnie (a było tego sporo. Chyba specjalnie tak łaził) klepał mnie w pośladek. To było okropne zwarzywszy na to iż miałam na sobie te  krótkie spodenki (strasznie krótkie). Ma kasztanowe włosy i takie same oczy. Straszny arogant!
Przez te pare GODZIN z watahą gadałam chyba ze wszystkimi poza Katy i Chase’m. Crage w między czasie poprosił mnie na słówko- Rose, jest taka sprawa. Ja muszę dbać o swoich, a od paru tygodni szwendamy się po lesie jako wilki. Wataha zaczyna mieć tego dość. Powiedz, może znasz miejsce gdzie możemy mieszkać?
- to zależy na kiedy potrzebujecie miejscówki.
- Najlepiej od zaraz.-westchnęliśmy równocześnie. odeszłam kawałek i pociągnęłam  za sobą Meg- Miśka, mamy problem.
-Co się stało- Niebieskowłosa już się zmartwiła.
- Mi nic, ale wataha nie ma gdzie mieszkać.
- no więc?- zapytała niepewnie
-może damy im lokum u nas. Mamy 4 sypialnie. Ja jedna, ty i Ida druga. A reszta oni.
- No nie wiem…
- Będą  za ciebie polować- Nęciłam ją.
-YYYmmm… no dobra- zgodziła się i chyba nawet się cieszy.
Wruciłam szybko do Crage’a i powiedziałam- Mamy trochę miejsca.- w jednej chwili się rozpromienił i sama nie wiem kiedy podniósł mnie bardzo wysoko. Nagle cala wataha podnosiła mnie, Meg i Idę. Zaczęli iść przez las- Hej! Dom jest w drugą stronę.- wrzasnęłam przez śmiech i po paru minutach wszyscy byliśmy pod domem mojej babci.    

wtorek, 21 lipca 2015

rozdział 36



Już prawie skończyłyśmy sprzątać, gdy nagle Meg wybiegła z domu i popędziła do Willa. Chwile stałam zaskoczona i już miałam iść za nią, ale usłyszałam dzwonek telefonu.- Halo?- odebrałam nie patrząc kto to.- Rose? Tu Bruno.- przewróciłam oczami. 
 Był ostatnią osobą z którą chciałam gadać.- Rose, ja dzwonię ,bo… Jak ci się mieszka?- zmienił szybko temat. Powiedział to nienaturalnie wysokim głosem.- Dobrze.-ucięłam.-Co chcesz?
-Rose… tęsknię…-rozłączył się. Chyba bał się mojej reakcji. Mniejsza o to. Ciekawe co się stało z Meg. pobiegłam  do domu Willa. Gdy już dotarłam wpadłam wprost na chłopaka.- Oj sorki.- rzuciłam przeprosiny.- Jest na górze.- powiedział jakby czytał mi w myślach, po czym usiadł na stołku. Na stole przed nim stała napoczęta butelka jakiejś nalewki.  Napełnił kieliszek i dodał- Jest z nią jakiś blądyn…- Niall!!! Zatłukę go! Jeszcze pare dni temu dusił ją przy ścianie, a teraz jest z nią i robi nie wiadomo co. Opróżniłam kieliszek i wbiegłam na górę wściekła. Jak burza wpadłam do pokoju niebiesko-włosej. Niestety nikogo nie zastałam ,ale usłyszałam jakieś pomruki z łazienki. Wściekłość pulsowała w moich żyłach. Oczy pociemniały, a całe ciało zesztywniało na samą myśl, że ten damski bokser znowu mąci jej w głowie. Szybkim ruchem otworzyłam drzwi i wparowałam do środka. Zobaczyłam ich razem w wannie wtulonych w siebie. W innych okolicznościach (znaczy z kimś innym) byłoby super. Sama nie wiem kiedy zaczęłam wrzeszczeć- Wiedziałam! Wiedziałam! Ja po prostu byłam tego pewna! Megan wyłaź z tej wanny, a ty farbowany blądasie wypierdalaj, bo ci kolana przestrzelę ii za jaja uwieszę do sufitu. Pierdolona szumowino! Jebańcu pierdolony!- wrzeszczałam bez opamiętania. Niall chyba się przeraził wizją dyndania na klejnotach, bo wyskoczył z wanny i owinął się ręcznikiem.- Rose uspokój się.- Meg starała się złagodzić sytuację, ale nie tym razem.- wyjdź stąd.- i rzuciłam w nią jakimś ręcznikiem.
-Ale…
 
-Nic nie mów. Z tobą  pogadam sobie potem!- i jak tylko wstała złapałam ją za ramie i wyrzuciłam za drzwi zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do chłopaka. Szybkim ruchem złapałam go za gardło tak jak on niedawno Meg.-Słuchaj skurwielu, odpieprz się od Megie. Wypierdalaj z jej życia, bo jak jesze raz ją skrzywdzisz to ja skrzywdzę ciebię- i walnęłam jego głową o ścianę.- Rose- powiedział spokojnie- ja ją kocham- na sekundę poluzowałam uścisk na jego krtani. Gwałtownie nabrał powietrza.- Kłamca!!- wrzasnęłam a moja dłoń znów zacisnęła się skracając jego oddech.- łżesz jak pies, zasrańcu!!!- wrzeszczałam, a Meg dobijała się do drzwi.-Kocham ją Rose. Jest dla mnie wszystkim. Nic tego nie zmieni, nawet ty.- a łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Każde kolejne słowo było coraz słabsze i cichsze. Puściłam go, a on z łomotem upadł na podłogę. Złapał się za gardło i leżąc szeptał- Błagam, Rose. Nie wiem za co mnie tak nienawidzisz, ale błagam wybacz mi. Wiem jak ważna dla ciebie jest Meg  i dla tego proszę, wybacz.- jego głos był zachrypnięty i słaby.- Meg jest dla mnie jak siostra i będę ją chronić za każdą cenę. Pilnuj się- zakończyłam.- A teraz idź- „pożegnałam” go chłodno i poszłam do siebię. Wzięłam prysznic i ubrałam coś do spania. Zeszłam na dół i wzięłam małą. Zaniosłam ją do łóżka. Sama ledwie się położyła i już spałam. Obudziłam się grubo po 12.00. zeszłam na dół. Przywitałam zaspanym uśmiechem skacowanego Willa. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam jakiś jogurt. Całe popołudnie Megie i Ida spały. Mała wstała około 16.00., a Meg około 18.00. obie były bardzo głodne więc wyszłyśmy na polowanie. Znaczy one na polowanie a ja na spacer. Po paru chwilach dziewczyny wyczuły zwierzynę i zostawiły mnie. Przeszłam zaledwie kawałek gdy otoczyły mnie ciche szmery. Po chwili z ciemnych gałęzi wyłoniło się 9 wielkich wilków. Powoli podchodziły do mnie coraz bliżej. Nagle jeden z nich rzucił się na mnie. Ze strachu strzeliłam w niego niekontrolowanym strumieniem wody. Strzał był na tyle silny, że wilk przekoziołkował pare metrów. Wilki w jednej chwili cofnęły się i stanęły obok siebie. Największy z nich głośno zawył i po chwili zamienił się w wysokiego, postawnego mężczyznę. Zaraz potem cała reszta też przybrała ludzką postać. Ten wilk co walnął w drzewo był ciemnowłosy, bardzo chudy i umięśniony.
  
Wstał i stanął obok (chyba) alfy.- wilkołaki- szepnęłam zaskoczona.
-Elf wodny- powiedział alfa.- jestem Crage (Krejg), alfa.-potwierdził moje podejrzenia.
- Jejku tak strasznie przepraszam-spojrzałam na kasztanowłosego.
- To Chase (Czejs). Nic mu nie jest.- ucioł Crage. Chase podał mi sztywno rękę.
Nagle obok mnie pojawiła się Meg. Cała wataha w jednej chwili zaczęła warczeć.-Rose wszystko Okay?- zapytała Niebieskowłosa gotowa do ataku.- tak wszystko wporządku. Proszę uspokójcie się- zwróciłam się do watahy, która w sekundę znów stała spokojnie.- To Megie, moja przyjaciółak. Jest wilkiem.- przedstawiłam smerfetkę. Nagle wszyscy rzucili się na nas, ale… z uściskami. Ja wiem doskonale, że wilkołaki są bardzo… tulaśne(?)... ale żeby aż tak. Wszyscy naraz krzyczeli swoje imiona:
-Jestem Jessy- zawołała niebieskooka blądyneczka     
-A ja Aleck- dodał jej męski klon.
-to Christy- ktoś przedstawił drobną, rudą dziewczynę.- a to Drake- dodał wskazując na azjatę.
- Jestem Franklin, ale mów mi Frank- dopchał się do nas bardzo jasny blondyn.
- Hej jestem Robby- Przedstawił się ostatni, czarnoskóry chłopak.
Nastała cisza, ale w mojej głowie wciąż dudniły ich imiona. Bolała mnie ręka od uścisków i klatka piersiowa od przytuleń…

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 35



 Pokój miał połowę lawendowych, a połowę białych ścian. Na każdej wisiało kilka półek- 3 zapełnione książkami. Reszta była pusta. Nie było szafy, więc pewnie te półki są przeznaczone na ciuchy. Naprzeciwko drzwi było wielkie okno, a na ścianie obok drzwi. Uchyliłam je i zobaczyłam sporą łazienką. Naprzeciwko mnie były kolejne drzwi. Zawołałam Idę.- Skarbie!- od razu przydreptała. Otworzyłam szeroko drzwi ukazując różowy pokoik. Mała wbiegła do środka i wyciągnęła na dywan mnóstwo zabawek.- Ciociu, jak chcesz to możesz już iść- Powiedziała wypraszająco. Wzruszyłam do siebie ramionami i wróciłam do mojego pokoju. Wyjęłam z torby telefon i zadzwoniłam do Harrego. Pierwszy sygnał, a po chwili drugi… i kolejne.- Hej…
-Kochan…
-…Sorry, ale mnie nie ma. Wiesz co zostaw, może oddzwonię.
-Kochanie, bardzo tęsknie. Zadzwoń do mnie jak znajdziesz czas. Do usłyszenia.- powiedziałam smutno i rozłączyłam się. Sięgnęłam po walizkę i wyjęłam kilka ciuchów. Weszłam do łazienki i puściłam wodę do wanny. Zanim się napełniła miałam jeszcze chwilkę więc wróciłam się po telefon. Położyłam go na metalowej półce obok wanny i zanurzyłam się w ciepłej wodzie. Dokładnie umyłam włosy i ciało co chwilka zerkając na telefon. Czemu nie dzwoni? Martwię się. Po spłukaniu piany wyszłam z wanny i owinęłam mokre ciało w miękki ręcznik. Chwyciłam telefon i  weszłam do pokoju. Siadłam na łóżku i ubrałam się. Splotłam włosy w niechlujny warkocz i wyszłam na korytarz. Już chciałam zejść na dół, ale cofnęłam się i zajrzałam do pokoju Meg. Niebiesko-włosa spała spokojnie już w ludzkiej postaci. Zamknęłam cicho drzwi i ruszyłam do pokoju małej. Ślicznotka też spała wśród zabawek na podłodze. Podniosłam ją delikatnie i położyłam na łóżeczku. Nakryłam ją i cicho wyszłam. Zbiegłam po schodach. Will siedział na kanapie oglądając jakiś film. Przysiadłam się i nakryłam kocem.- Co to?- zapytałam nieco nieśmiało.
- Hostel. Lubisz horrory?- zapytał uśmiechnięty
- Chyba tak.- sama się zastanawiałam  na co chłopak wybuchł śmiechem.
- Jestem William, dla znajomych Willy.- wyciągnął do mnie rękę.
- Rossalinda, dla przyjaciół Rose- chwyciłam jego dłoń. Oglądaliśmy długo film. Było kilka takich scen przez które ze strachu chwytałam ramie Willa tak mocno, że nie dopływała tam krew. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się rano w swoim łóżku. Miałam na sobie wczorajsze ciuchy. Wyjęłam telefon z kieszeni i szybko wybrałam numer Harrego. Znowu ta pieprzona sekretarka. Tym razem nie nagrałam mu się, bo jestem pewna, że brzmiało by to tak : „Odbierz ten jebany telefon, cholerna cipo.” Wcale nie chcę go z rana zwyzywać, ale tak się o niego martwię, że mogłabym teraz kogoś rozszarpać. I TAK, wiem, że to bez sensu. Wyjęłam świeże ubranie i szybko się przebrałam. Zajrzałam do małej przez łazienkę, ale ta jeszcze spała, a ja poczułam jak ściska mi żołądek z głodu. Wybiegłam na korytarz i zeszłam na dół. W połowie schodów usłyszałam Meg  i Willa-Nie śmiej się
-Nie złość się tak maluszku.
-Kto maluszek i kto się śmieje- Zapytałam zaciekawiona i dopiero teraz usłyszałam „typową dla Rose” poranną chrybkę.
-Nic- Meg powiedziała szybko speszona. Po raz… chyba pierwszy widzę Meg z NORMALNYM JEDZENIEM na talerzu.
-Wow- powiedziałam zauważając półnagiego Willa. Chwilkę  lustrowałam jego nienaganną figurę i ten mocno zarysowany sześciopak. Harry też jest świetnie zbudowany, ale takiego czegoś nie ma. Po nieco za długim gapieniu się odwróciłam wzrok, a Willy zapytał-co mam zrobić na śniadanie?- Tan jego szarmancki ton był irytujący. Jakby chciał podkreślić fakt iż gapiłam się na jego mięśnie i jak znam Meg to ona też się patrzyła. Willy mi się nie zbyt podoba, ale co ja poradzę, że się dobrze prezentuje… a no i wie jakie filmy wybierać, by dziewczyna się w niego wtulała. Tak, przez cały film siedziałam skulona w jego ramionach i wcale nie jestem z tego dumna. Nawet nie wiem kiedy usnęłam, a on najwidoczniej mnie zaniósł do łóżka. – Mi nic- szepnęła Megi  po czym wbiegła na górę.
- Sorry za wczoraj- szepnęłam
- Spoko- uśmiechnął się promiennie
- ty mnie zaniosłeś na górę?   
- Właściwie to nie.- spojrzałam zdziwiona.- Po tym jak zasnęłaś przyszedł jakiś koleś, zobaczył, że śpisz na kanapie to wziął cię i zaniósł na górę.
- Jaki  koleś?- powiedziałam nieco panicznie.
- mówił coś o tym, że tęskni i bardzo cię kocha. Taki cały w lokach.
- To Harry- pisnęłam- To mój chłopak. – położyłam łokieć na stole, a brodę oparłam  na dłoni.
- To co ze śniadaniem?- zapytał rozbawiony
- Ymmm… nie jestem głodna. Meg, idziemy sprzątać dom?- wrzasnęłam euforycznie, a ona już stała koło mnie.
-Ale jesteś szybka.- zdziwił się Will.
- Byłam już w połowie drogi- tłumczyła, a moja brew sama się uniosła z niedowierzaniem.- Tak idziemy.- odpowiedziała na moje wcześniejsze pytanie. Złapała mnie za rękę i już wychodziłyśmy. Meg poprosiła Willa, by zajął się Idą i dał jej sok z porzeczek.- Sok?- zapytałam i jestem pewna, że znajdziemy taką wyssaną, suszoną śliwkę na podłodze zamiast Willa.
- Nie dyskutuj- zbeształa mnie. Po Jakiś trzech minutach byłyśmy w domu babci. Wyjęłam zapasowy klucz spod wycieraczki. Otworzyłam drzwi sporego domu.  
Były w nim: 3 łazienki- 1 na dole i 2 na górze; 4 sypialnie z czego jedna na dole- kiedyś to była spiżarenka; spora przestronna kuchnia i salon z wielką kanapą i bez telewizora, bo jak rodzice byli tu ostatnio, czyli po  pogrzebie babci to wyłączyli bezpieczniki- żeby nie marnować prądu- i wzięli telewizor.  Zabrałyśmy się za sprzątanie wszystkich pozostałości po remoncie. Gips, cement, puszki po farbie powoli znikały.