Staliśmy pod domem babci i dopiero teraz uświadomiłam sobie
jaka byłam głupia obiecując schronienie 9 zupełnie obcych mi ludzi… wilków. Tak
naprawdę to w ogóle ich nie znam, a wpuszczam ich do mojego domu. Kompletnie zamarłam
na myśl, że powinnam otworzyć im drzwi. Jessy delikatnie mnie szturchnęła, a ja
jak automat przekręciłam kluczyk. Chciałam ich jeszcze chwile zatrzymać, ale
wręcz wlali się do środka. Został tylko Crage i Meg. Niebieskowłosa stanęła
koło mnie patrząc oczekująco.- czas ustalić jakieś zasady- zaczął Crage. Zaskoczył
mnie swym trzeźwym umysłem.- Tak.- powiedziałam nie do końca świadoma.-
czynsz.- znów mnie zaskoczył. Jakby rwał się do zapłaty.- my mamy z czego żyć .
Choć nie wiele, powinno starczyć. Zarabiam
500 tygodniówki.(reszta raczej nie pracuje) Za to wy na „kasiaste” nie
wyglądacie.- lekko się uśmiechnął.- to prawda- odpowiedziałyśmy z Meg niemal
równocześnie. obie równie speszone.-to ile za tydzień?- znów ten pogodny
uśmiech, a wyglądał szorstko jak go poznałam.- Megie, ile?- szepnęłam do
niej.-50 od łepka.- powiedziała równie cicho.- nie stać ich na to. mają 500 całości,
a 450 by płacili nam. 300 za całość. Przeżyją za 200 funtów tygodniowo.-Meg
pokiwała głowom – pasuje.- powiedział Crage i dopiero teraz zorientowałam się,
że ma wilczy słuch. Weszliśmy do środka. Było już bardzo późno i miałam ochotę
rzucić się na łóżko i nie wstawać, ale jest problem. Rzeczy mamy u Willa, a watahy
zostawić nie mogę. A właśnie Jessy też nic mi nie pożyczy, bo wszystko trzymają
w jakiejś „tajnej siedzibie”… czytaj starym bunkrze w lesie.
Znam doskonale ten
bunkier i rozumiem czemu wataha szukała lokum. Koniec końców Meg zasnęła w
swoich ciuchach, ale ja nie mogłam w moich spodenkach. Nie spałam tylko ja. Ludzie
pokładli się na kanapie(Jessy i Frank), na dywanie(Aleck i ruda)i na podłodze (cała
reszta). Nikt nie poszedł do sypialni, nawet Meg śpi na fotelu. Siedziałam na
stołku barowym i patrzyłam na nich.- czemu nie śpisz- zapytał mnie czyjś głos. Brzmiał
jakby był naraz rozbawiony i zły. W ciemności zobaczyłam ja świecom mu się oczy
i rozpoznałam Chase’a. Westchnęłam ciężko- bo jest mi w tym nie wygodnie.-
oparłam brodę na dłoni, a łokieć na stole. Chłopak przez chwilę się wiercił, a
po sekundzie dostałam czymś w twarz. To coś nieziemsko pachniało jakimiś
męskimi perfumami i było bardzo miłe w dotyku- dzięki- szepnęłam i nałożyłam to
na siebie. Szybko przeszłam do pokoju
obok. Zapaliłam światło i zdjęłam spodenki. Zciągnęłam też stanik i szybko
wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam tak szybko jak jeszcze nigdy.
Obudziłam się, a przestrzeń wokół mnie wypełniała ta słodka
woń koszulki Chase’a. przekręciłam się na drugi bo i przeciągnęłam się. Uderzyłam
o coś pięścią i nagle-Ała, cholera. Ledwie się budzę i już dostaję.
-AAAAAaaaaa!!!- wrzasnęłam na cały dom i szybko wstałam z łóżka.poprawiając włosy owinęłam się jego koszulą
- Chase? Co ty tu robisz?!
-jeszcze chwilę temu spałem!-powiedział jakby oburzony.- a
ty co tu robisz?
- To moja sypialnia!
- No wiem, dlatego przyszedłem.- spojrzałam na niego
wściekła- Pilnowałem swojej koszuli.- powiedział jakby to było oczywiste.
- wynocha!!!!- posłusznie wyszedł obrażony. Usiadła na
łóżku i wzięłam telefon. Wybrałam numer Harrego i zadzwoniłam. Znowu poczta
głosowa. Co się z nim dzieje??...








